„Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo, co ci się przytrafi.”
Gdy cztery lata temu trafiłem do tej szkoły, byłem przerażony. Mimo że dostałem się do Frycza bez większych problemów, bałem się nowych wyzwań, nowych kolegów i legendy Frycza. Ale wiecie co? Po czterech latach w tej szkole nie żałuję swojej decyzji. Pierwszy raz spotkałem się tu ze zrozumieniem. Tutaj nikt nie pytał mnie, po co się uczę. Nikt nie pytał, co mi to da. Wreszcie nikt nie wmawiał mi, że nie warto się starać. Bo warto się starać, nawet jeśli nie zawsze przynosi to spektakularne efekty, a kosztuje nas dużo czasu, wysiłku, pracy. Czasem trzeba też wiedzieć, kiedy odpuścić, zwolnić czy poprosić o pomoc, bo odpuszczenie samemu sobie nie jest oznaką słabości. Dzięki temu nabieramy sił do dalszego życia i dalszej pracy. Jest to istotne zwłaszcza w dzisiejszym świecie, który wymaga od nas, młodych ludzi, wyjątkowości i nieprzeciętności, deprecjonując fakt, że każdy z nas jest wspaniały przede wszystkim w swojej codzienności. W życiu nie chodzi o to, żeby być najlepszym, chodzi o to, żeby być wystarczająco dobrym, przede wszystkim dla samego siebie.
We Fryczu znalazłem nie tylko zrozumienie, ale także wspaniałą przestrzeń do rozwoju. Niektórzy twierdzą, że szkoła nie daje wiedzy, że i tak trzeba się uczyć samodzielnie. To prawda, bo dobra szkoła daje coś dużo ważniejszego. Dobra szkoła daje chęci, motywację i warunki do rozwoju. Frycz oczywiście nie jest idealny. Jak wszystko ma swoje jaśniejsze i ciemniejsze strony, jednak ta szkoła i jej wspaniałe grono pedagogiczne, często pomimo przeciwności, wciąż zachęca, motywuje i podtrzymuje na duchu swoich uczniów, wydobywając z nich to, co najlepsze.
Szkoła to przecież nie tylko nauka. Właśnie we Fryczu pierwszy raz znalazłem się w środowisku, w którym czułem się dobrze. Poznałem wspaniałych ludzi, w tym oczywiście najlepszych mat-gerowców, klasę IVC. W ciągu tych czterech lat były lepsze i gorsze chwile. Przez bardzo długi czas uczyliśmy się w izolacji. Jednak pomimo tego, byliśmy w stanie nawiązać głębokie przyjaźnie, mam nadzieję, że na całe życie.
Cztery lata we Fryczu były cudownym czasem. Żałuję, że nie przewidziano dla nas piątej klasy. A następnie szóstej, siódmej i ósmej. Kocham tę szkołę, te szare mury na Mikołowskiej oraz ludzi, w których w nich poznałem. Ale teraz wszyscy musimy iść dalej i jestem pewien, że to co wynieśliśmy z Frycza, przygotowało nas do tego najlepiej w świecie. W końcu nie uczymy się dla szkoły, ale dla życia.