Na początku lipca pożegnaliśmy Pana Profesora Romana Fojcika- nauczyciela geografii, astronomii i zajęć technicznych, wychowawcę wielu pokoleń, organizatora obozów wędrownych, opiekuna licznych olimpijczyków, wspaniałego pedagoga związanego z Naszą Szkołą od lat 60. XX wieku.
Zaczniemy te wspomnienia od głosu samego Pana Profesora- jego refleksji spisanych na prośbę Dyrektora Tadeusza Otremby w 1990 roku.
W następnej kolejności, jako że w pamięci społeczności naszej szkoły Pan Profesor będzie zawsze obecny, pojawią się wspomnienia uczniów, współpracowników, przyjaciół Pana Profesora Romana Fojcika . Część z nich została napisana tuż po otrzymaniu przez nas smutnej wiadomości o śmierci Pana Profesora. Inne powstały 5 lat temu z okazji 90. urodzin Pana Romana Fojcika i uroczystego spotkania z tej okazji w naszej szkole w styczniu 2018 roku. Zamieszczamy tu więc ww. materiały, a także strony w formacie pdf. z poświęconego benefisowi Profesora oraz jubileuszowi 70-lecia Szkoły numeru „Fryczaka” z maja 2018 roku. Zdjęcia pochodzą ze wspomnianego spotkania w styczniu 2018 roku. Ich autorem jest p.Łukasz Kohut, starsze fotografie zaś udostępniamy z albumów Pań: Danuty Rurańskiej, Sylwii Kolar , Barbary Gawliczek oraz Panów: Adama Gliwy i Andrzeja Kowalczyka, Karola Wolskiego.
Wspomnienia Pana Profesora Romana Fojcika spisane przez niego w 1990 r.
Mój kontakt z II LO w Rybniku rozpoczął się wraz z nastaniem roku szkolnego 1960/1961. Była to trzecia placówka oświaty, w której pracowałem jako nauczyciel. Przedtem, po ukończeniu trzyletnich studiów I stopnia w Krakowie otrzymałem nakaz pracy do Żeńskiego Liceum Ogólnokształcącego w Będzinie. Po odbyciu obowiązkowego trzyletniego stażu przeniosłem się do Rybnika, by uczyć w Liceum Powstańców Śląskich. Brak stopnia magisterskiego spowodował, że w latach 1958-60 podjąłem dzienne studia na IV i V roku Uniwersytetu Łódzkiego( po 1956 roku zniesiono na uczelniach stopniowanie), gdzie miałem kolegów z czasów krakowskich. W Rybniku znalazłem się znów po dwuletniej nieobecności, tyle że w innej szkole, wówczas przed reformą, w tzw. jedenastolatce. Okres pobytu w tej również „mojej szkole” wspominam jak najmilej. Zetknąłem się tu z pedagogami, czasem trochę zdziwaczałymi ( kto z nas belfrów taki nie jest?), ale duchowo bogatymi i pełnymi intelektualnie. Uczyli posłuchu, dyscypliny, obowiązkowości, solidności i poszanowania norm współżycia. Nie traktowali młodzieży jako biernych przedmiotów, ale byli otwarci na jej problemy i wykazywali gotowość służby nie tylko w godzinach szkolnych. Do nauczycieli ” nowych” odnosili się z szacunkiem i wrażliwością serca. Dla mnie większość z nich stanowiła wzorzec do naśladowania. Wiedząc to, zastanawiałem się, jaki powinienem być jako nauczyciel-wychowawca. I doszedłem do wniosku, że muszę, często wbrew naciskom ze strony władz, działać w imię uznanych przez siebie najwyższych wartości. Pozwoliło mi to prowadzić zajęcia wg własnego scenariusza i aktorstwa, dawało poczucie wewnętrznego spokoju i równowagi, często zapewniało miły i pogodny nastrój na lekcjach. Na godzinach wychowawczych mogłem podjąć z uczniami dyskusje na każdy temat, prezentować różne stanowiska, przedstawiać propozycje do wyboru bez prób „przekonania” inaczej myślących. Tę konieczność obrony poglądów i rzeczowego ich uzasadnienia zawdzięczam starszym, niestety już nieżyjącym kolegom. Ci pierwsi powojenni nauczyciele obecnego II, a również I LO stworzyli w Rybniku placówki oświaty w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Prosił mnie obecny dyrektor II LO, mgr Tadeusz Otremba, o przekazanie informacji o ważniejszych osiągnięciach osobistych. Trudne to zadanie wartościować swoją pracę. Przecież miałem bardzo wiele porażek, przypuszczam, że więcej niż sukcesów. Jeżeli były jakieś osiągnięcia, to jestem skłonny przypisać je impulsom uzyskanym dzięki kolegom. Wiele satysfakcji dawało mi organizowanie wycieczek i obozów wędrownych. Poszedłem tu w ślady nieodżałowanej p.prof.Marii Plucianki i dr. Innocentego Libury. Ileż to pięknych widoków, towarzyskich przeżyć z młodzieżą, uroczych wędrówek przeżyliśmy na tych spotkaniach. Jak gdyby to było wczoraj, widzę tych kochanych, pełnych życia, młodych ludzi. Byli wśród nich skorzy do śmiechu i psikusów, byli cisi i niezmiernie poważni, byli czupurni i oporni, byli tez zadumani myśliciele. Były to przeżycia z elementami wielkiej przygody. Wiele z nich przybierało bardzo osobiste, nieraz wyolbrzymione wymiary. W czasach ogromnej dewastacji rybnickiego i śląskiego środowiska naturalnego myśmy poznawali wartość czystego powietrza i czystych wód, zielonych pól i łąk. Słuchaliśmy mowy dziewiczej puszczy, szumiących strumieni i bryzowych wiatrów. W okresie walki z Kościołem myśmy klękali i całowali relikwie św.Krzyża w klasztorze na Łysicy, a wieczorami wsłuchani w jego ciszę zastanawaliśmy się nad „gwiaździstym niebem nad nami i prawem moralnym w nas”. Były to nieowtarzalne chwile.
O mojej pracy dydaktycznej nie bardzo chcę i umiem pisać. Jej ocena nie do mnie należy. Uczyłem geografii, astronomii i wychowania technicznego (zaocznie ukończyłem Wydział Techniki przy UŚ). Jestem uczniem prof.Szumana i próbowałem realizować jego wskazania, tzn. traktować proces nauczania jako twórczość autonomiczną. Do wychowania technicznego nie przywiązywałem wielkiej wagi. Uważałem,że umiejętności cięcia ?, drewna i tworzywa, wiercenia otworów, piłowanie i szlifowanie, (w tym również chodzenie w tym celu na lekcje do RYFAMY ) nie należą do zadań szkoły ogólnokształcącej. Zresztą programy wychowania technicznego zmieniały się co roku, a pracownia nie była, bo nie mogła być, należycie do tego przystosowana. Więcej czasu poświęcałem lekcjom geografii i astronomii. Wielu uczniów brało udział w olimpiadach tych przedmiotów oraz w konkursach turystyczno-krajoznawczych. Finalistami i laureatami centralnej czyli głównej olimpiady geograficznej byli:
Adam Buchalik -finalista Olimpiady Geograficznej w 1982 r.,
Marek Tytko-zdobywca 3. miejsca w Olimpiadzie Geograficznej w 1985 r.,
Krystian Dziurok- laureat i dwukrotny zdobywca drugiego miejsca Olimpiady Geograficznej w latach 1988, 1989,
Piotr Solorz- bezkonkurencyjny zdobywca pierwszego miejsca Centralnej Olimpiady Geograficznej w 1989 r.
W olimpiadach na szczeblu lokalnym i okręgowym udział wzięło kilkadziesiąt osób.
Obecnie, od 1990 roku jestem na emeryturze, ale uczę jeszcze parę godzin w Prywatnym Żeńskim Liceum Ogólnokształcącym Sióstr Urszulanek w Rybniku. Przygotowując się do ostatniej wycieczki, chciałem podziękować tym wszystkim, którzy mnie przez tyle lat gościli i byli dla mnie tak wyrozumiali.
Wspomnienie przygotowane po jubileuszu 90. urodzin Profesora Romana Fojcika przez pana Jana Olbrychta-absolwenta Hanki, obecnie posła do Parlamentu Europejskiego.
Mój nauczyciel od wielorybów
Kilka miesięcy temu otrzymałem od Dyrekcji Liceum im. Frycza Modrzewskiego w Rybniku ważna informację. Tak, to moja szkoła, ale my, absolwenci lat 70. zawsze będziemy mówili, że uczyliśmy sie w „Hance“, ponieważ nasze liceum miało Hankę Sawickę jako patronkę, ale trzeba przyznać, że jej życiorys nie był dla nas naprawdę ważny.
Dyrekcja poinformowała, że w symboliczny sposób chce uczcić 90. urodziny prof.Romana Fojcika , wieloletniego nauczyciela tej szkoły.
90 lat – nasz Gnomon, wychowawca naszej klasy, niewiarygodne!
Są chwile, gdy z jakiegoś powodu uświadamiamy sobie czyjąś obecność w naszym życiu, szczególne znaczenie kogoś, kogo uważaliśmy za jakiś naturalny element naszego otoczenia. Hasło: „Spotykamy sie z naszym Profesorem“ spowodowało wśrod wielu z nas potrzebę odszukania w pamięci czasu szkoły i zastanowienia się, kim dla nas był nasz wychowawca.
Profesor Fojcik był wtedy bardzo skromnym, nieco zagubionym geografem. Nie był „gwiazdorem“ wsród nauczycieli i nie próbował pozyskiwać naszego zaufania sztucznym skracaniem dystansu pomiędzy uczniem i nauczycielem.
Wspominajac czasy szkoły, przypominam sobie, że zawsze był człowiekiem opanowanym i nigdy niepotrzebnie się nie unosił. Nie pamiętam, żeby się strasznie zdenerwował, kiedy odkrył, że w „kamerliku“ jego pracowni geograficznej toczymy brydżowe rozgrywki. Był zawsze krytyczny i zwracał nam uwagę na niewłaściwe zachowania, ale nigdy nie były to niepotrzebne awantury. Z dziesiejszej perspektywy myślę, że to był bardzo dobry nauczyciel. Uczciwy, dobrze wychowany człowiek .
Dzieki Niemu odkrywałem prawie wszystkie piękne regiony naszego kraju i takie poznawanie było najpięknięjszą lekcją miłości do własnej ojczyzny i budowaniem mądrego patriotyzmu. Na wycieczkach klasowych zachowywał się bardziej jak mądry przewodnik, a nie surowy nadzorca i może właśnie z szacunku dla Niego unikaliśmy na wspólnych wyjazdach szczeniackich wybryków.
Chyba już nigdy w ciągu następnych lat nie udało mi się zobaczyć tylu ciekawych miejsc w Polsce co w czasie nauki w liceum.
Po wielu latach, odtwarzając różne sytuaje, rozumiem, że nigdy nas nie karcił za zachowania na pograniczu politycznych, a jedynie ostrzegał przed grożącymi konsekwencjami.
Spotkaliśmy się w auli naszej szkoły z naszym Profesorem. Przyjechał jak zwykle na swoim nierozłącznym rowerze i uprzejmie, ale stanowczo odmówił przyjęcia pomocy transportowej. Przyszedł starszy pan, taki jakim go znaliśmy- skromny, nieco zagubiony, ale jak zawsze bardzo poważny i sympatyczny. Wokół niego my- uczniowie różnych roczników klas, których był wychowawcą. Nie znamy się, ale poczuliśmy, że w tym momencie jesteśmy Jego wielką klasą, a większość z nas ponownie Go poznaje i lepiej po wielu latach rozumie.
Rozpoczęły się wspomnienia i znowu zaczęliśmy odkrywać nieco inną twarz naszego wychowawcy. Okazało się, że ten niepozorny, skromny człowiek miał od zawsze jasne sprecyzowane poglady w wielu sprawach w tym w sprawach politycznych i chociaż ich przed nami nie ujawniał, żył zgodnie ze swoimi ideałami. Tak jakby chciał nam przekazać, że należy w życiu być przede wszystkim porządnym, uczciwym człowiekiem, a wtedy zarówno ideały, jak i poglądy będą się w nas budowały.
Ktoś w czasie uroczystości przypomniał, że Profesor Fojcik miał w swoim nauczycielskim życiorysie momenty symboliczne. Wtedy, gdy w czasach słusznie minionych pracował w innym liceum polecono Mu przeprowadzić pogadankę dla uczniów na temat aktualnej sytuacji politycznej, oczywiście w sposób jedynie słuszny. Nasz Profesor stanął przed uczniami i rzeczywiście wygłosił pogadankę na temat … życia wielorybów. Skończyło się notatką służbową i innymi konsekwencjami, ale zapewne dla uczniów była to najlepsza lekcja wychowania obywatelskiego, a raczej znaczenia odwagi w życiu codziennym.
Siedzieliśmy w auli zaskoczeni- nasz Gnomon i takie zachowanie? Powoli wszystko zaczyna układać się w logiczną całość. Bardzo dobry dydaktyk, zdolny wychowaca, przewodnik dla nas-dorastających- przez trudne czasy moralnych wyborów, niczego nie narzucający, ale prowadzący jak wycieczkę po górach, uczący, jak zwracać uwagę na piękno, lecz także jak uważać na znaki, by nie zgubić szlaku. A na końcu tego fragmentu naszej życiowej drogi mówiący :„ Teraz już musicie sami“.
Ot, taki zwyczajny nauczyciel.
Pożegnanie przygotowane przez panią Marię Malinowską- absolwentkę „Hanki”, emerytowaną dyrektor naszej szkoły w latach 2002-2022.
„ Śmierć nie jest kresem istnienia, żyjemy w naszych dzieciach i następnych pokoleniach”.( Albert Einstein)
Żegnamy dzisiaj wybitnego pedagoga, wspaniałego człowieka, który dla wielu pokoleń Rybniczan był, jest i będzie niekwestionowanym autorytetem, osobą godną naśladowania. Wspominamy wszystkie sprawy i działania, które łączyły nas z Panem Profesorem. Było ich bardzo wiele i trudno byłoby je wszystkie wymienić. Jednak zawsze przewijały się dobre cechy zmarłego – skromność, pracowitość, rzetelność, otwartość na ludzi, ciekawość otaczającego świata, zaangażowanie na rzecz pomocy drugiemu człowiekowi w potrzebie.
Nasze liceum zawdzięcza Panu Profesorowi wychowanie wielu absolwentów w duchu Patriotyzmu, Tradycji, Polskości i Wiary.
Żegnam dziś Pana Profesora jako uczennica liceum do którego uczęszczałam. Po latach studiów wróciłam do mojej szkoły jako nauczycielka matematyki i znowu zetknęłam się z moim Wielkim Autorytetem krzewiącym najlepsze ideały prawdziwej szkoły. Jako dyrektor szkoły zawsze mile wspominam Jego obecność na uroczystościach szkolnych.
Dziękuję za wszystko, dziękuję, że poświęcił Pan tej szkole najbardziej twórcze lata swojego życia i wszystko to, co miał Pan w sobie najlepszego i najdroższego.
Wyrażam przekonanie, że słowa Horacego „Non omnis moriar”- nie wszystek umrę – w pełni oddaje sens Pana życia”.